Doskonałość a poczucie kompetencji

Doskonałość w dowolnej dziedzinie nie jest nam podarowana z urodzenia. Każda nowa umiejętność to efekt mozolnej pracy.
Także wtedy, gdy nauka kolejnych kroków nie sprawia nam większych problemów lub odbywa się wręcz poza naszą świadomością. Ale zawsze jest to wytrwała praca dla umysłu
(nie mylić z perfekcjonizmem).
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak przebiega proces uczenia się, aż do jakiegoś niespodziewanego przełomowego momentu, trudnej sytuacji, gdy okazuje się, że coś wiemy, ale niedokładnie i ktoś wskaże nasze błędy, lub czegoś nie wiedzieliśmy, choć wszyscy inni zdają się wiedzieć o tym od dawna i uznają to za oczywiste („jak Ty mogłeś o tym nie wiedzieć?”).
Albo też doskonalimy się w jakiejś dziedzinie od lat, idziemy systematycznie znaną ścieżką do przodu, a nagle pojawia się ktoś, kto to wszystko kwestionuje, podważa naszą znajomość tematu, zadaje niewygodne pytania, na które nie umiemy odpowiedzieć i wywraca całą naszą wiedzę do góry nogami.
Często w takich chwilach odczuwamy chaos i niepewność, poddajemy w wątpliwość sens dotychczasowego procesu rozwoju.
Jak się na szczęście okazuje, takie chwile dotykają każdego!  kto się uczy, rozwija swoją wiedzę i zdobywa nowe kompetencje.
Jeśli dotknie Cię taki kryzys, bądź pewny, że bez względu czy masz rację, czy nie – ten moment przyczyni się do Twojego rozwoju 🙂
Proces nabywania nowych umiejętności został ujęty profesjonalnie w zgrabnym modelu Noela Burcha (1970r.), znanym jako Cztery Fazy Kompetencji lub Cztery Etapy Poznawania Nowych Umiejętności.
Kolejno:
-> nieświadoma niekompetencja (pytanie, które wtedy często zadajemy to np: a co to jest.. , co to znaczy.. ?  😉 )
-> świadoma niekompetencja (wiem, że samochód przydałby się w rodzinie, ale nie potrafię jeździć, powinienem zrobić prawo jazdy)
-> świadoma kompetencja (jestem całkiem dobrym kierowcą, znam się na samochodach i przepisach ruchu drogowego)
-> nieświadoma kompetencja (wsiadam i jadę, nie zastanawiam się jak zmienić bieg, na który pas zjechać-robię to automatycznie, jestem pewien, że jadę poprawnie).
Nie zawsze i nie w każdym przypadku uczenia się przechodzimy wszystkie powyższe fazy, bo też nie wszystkie umiejętności w równym stopniu są nam potrzebne w codziennym funkcjonowaniu.
Znaczna ilość naszych umiejętności osiąga poziom świadomej niekompetencji, tzn. coś słyszeliśmy na dany temat, coś wiemy, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że raczej nie wiemy zbyt wiele (np. wpływ stresu na zdrowie-wszyscy słyszeli, że jest szkodliwy, ale czy na pewno? 😉 )
Poziom świadomej kompetencji zazwyczaj osiągamy w dziedzinie, w której zdobyliśmy wykształcenie, dodatkowe kwalifikacje i posługujemy się taką wiedzą w pracy zawodowej lub życiu prywatnym, choć wymaga od nas często koncentracji i zastanowienia.
Nieświadoma kompetencja to umiejętności, z których korzystamy na wysokim poziomie, automatycznie, na ich bazie budujemy już swoje własne sposoby postępowania i tworzymy swobodnie nową jakość („expert level”).
Na etapie nieświadomej niekompetencji zdarza się, że czegoś nie wiemy (co jest całkowicie naturalne, bo nikt nie wie wszystkiego), ale też niestety wielu z nas nie wykazuje chęci do poszerzenia wiedzy, nie przyznaje się, że nie rozumie danych zagadnień. Jednak ludzka skłonność do prezentowania się innym z jak najlepszej strony powoduje, że często wygłaszamy różne opinie i nasze prywatne „prawdy”, nie mające podstaw w rzeczywistości, ale z pełnym przekonaniem, że wiemy najlepiej.
Zjawisko takiej błędnej oceny własnej wiedzy i kompetencji w odniesieniu do wygłaszanych opinii zostało opisane w nauce jako efekt Krugera-Dunninga (osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie mają tendencję do nadmiernej pewności siebie i przeceniania swoich umiejętności, a osoby wysoko wykwalifikowane często zaniżają ocenę swoich umiejętności, świadome, że mogą się mylić lub przekonane, że ich wiedza jest oczywista i znana powszechnie ).
Tak opisane etapy rozwoju kompetencji odzwierciedlają złożoność procesu uczenia się. Im bardziej zaawansowane umiejętności, wyższe kwalifikacje, tym proces ten jest bardziej długotrwały i kosztowny, wymaga większego zaangażowania i utrzymywanej wysoko, nieustającej motywacji do działania, co nie jest zadaniem łatwym do wykonania (tu można przeczytać o tym, jak podzielić wielkie wyzwania na małe etapy).
Im większe wyzwanie, tym większa satysfakcja z osiągnięcia celu, ale także większa należy nam się nagroda 🙂

6 stopni oddalenia – świat jest taki mały

Stanley Milgram (znany z eksperymentu dot. posłuszeństwa autorytetom) w 1967 roku zainicjował szerokie zainteresowanie sieciami znajomości ludzi na świecie.

s: wikipedia org
Six degrees of separation/pic. by Laurens van Lieshout

Postawił hipotezę, wg której członkowie jakiejkolwiek większej  grupy społecznej, nieznani sobie wzajemnie – mogą skontaktować się ze sobą dzięki sieci znajomych swoich znajomych. Działo się to jeszcze w czasach przed internetem i badacz użył do swojego eksperymentu zwyczajnych listów, które poproszona o to osoba miała przekazać dalej znanej przez siebie osobie, najbliższej adresatowi docelowemu .
Eksperyment zwany „świat jest mały” pokazał, że wystarczy średnio ok. 6 znających się pośrednio osób, aby dotrzeć do osoby, z którą chcemy się skontaktować.

Od lat 60-tych XXw. eksperyment był też inspiracją do wielu podobnych badań społecznych, przydatnych w socjologii i psychologii społecznej, a ostatnio zyskał na znaczeniu dla internetu i mediów społecznościowych, gdzie już sam portal FB podsuwa nam propozycje „znajomych, wspólnych znajomych i znajomych naszych znajomych”, abyśmy zacieśniali znajomości z osobami z całego świata (jakiś czas temu badania Facebooka zawęziły krąg takich znajomych aż do trzech i pół osoby – tu wyniki badania „degrees of separation”)

I tak internet stał się naprawdę „globalną wioską”.
Brakuje chyba tylko tego społecznego wsparcia i wzajemnej pomocy, jakimi cieszyły się rzeczywiste małe wioskowe wspólnoty, gdzie każdy mógł polegać na sąsiedzie. Ale to temat na inny wpis.

O Milgramie pisałam jeszcze tu: Eksperymentator-czy-masz-wybór?